Używamy Cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Dalesze korzystanie z tego serwisu oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Dowiedz się więcej o naszej polityce prywatności

Zamknij

08/06 - 28/06/2015

1

Spektakl o prostym przekazie, opowiadający o bezradności, zyskał pieczęć demonicznego działania. Dysproporcja jest rażąca. Tę historię przymierzono do zbyt wysokiej skali, nadano jej zbyt duży ciężar gatunkowy. Monolog Rodrigo Garcii to skarga człowieka, któremu nie udzielono głosu, więc on sam go sobie udziela, sięgając również do wyzwisk: „jeśli nie bawię się i nie wkurzam innych, umieram”. Dlaczego tak jest? Siłą, która napędza to przedstawienie jest poczucie bycia zdradzonym. Ludzie z Golgota Picnic zostali oszukani przez kulturę wysoką. Nie przez wiarę, tylko przez sztukę. Pretensja dotyczy kultury, która wbrew deklaracjom nie służy jako źródło rozwoju, tylko jako narzędzie dominacji. Dlatego ich serce „stało się kamienne”. Na drugim miejscu jest obsesja przejedzenia, bo ci, których rodzice byli głodni, jedzą za dużo.

Ikoną tego spektaklu nie jest krzyż, lecz fortepian. Symbol kultury klasycznej, która według konwencjonalnej frazeologii ma być dobrem, a nie jest. To ona jest przedmiotem gniewu Rodrigo Garcii i jego aktorów. Każdy, kto zobaczy przedstawienie przekona się jednak, że autor usuwa się ze swymi złorzeczeniami i zostawia widzów na długo ze świetnym pianistą. Ten nie włożył czarnego fraka jak inni wirtuozi, by jego ciało osiągnęło status klasyczny. Jest nagi jak każdy, kogo rozebrano do badania w szpitalu albo do komory gazowej. Wielka muzyka przemawia tu na temat „kamiennego serca”: dlaczego tak się dzieje, że sztuka przeszłości zamiast służyć empatii, służy ogłuszeniu i wytwarza gniew?

2
Rozprawianie nad tym, jaka jest treść Golgota Picnic jest jednak wchodzeniem w dyskurs pozorny. W obecnym konflikcie nie chodzi o spór racji. Teatr posłużył za pretekst do kolejnego epizodu całkiem innego skandalu. Do konfrontacji, jaka trwa w Polsce i jest bardziej szkodliwa od tego przedstawienia. Najmniej odpowiedzialnym i najmniej przyzwoitym odruchem jest dziś podjęcie zażartej walki po jednej ze stron.
Prawo, którego przestrzeganie ma panować nad grą emocji społecznych, powinno podyktować ochronę spektaklu. Gdyby tak się nie stało, byłoby tym gorzej, bo samonapędzający się mechanizm zbiorowy nabrałby tylko większej inercji. Takie sytuacje mają logikę kuli śniegowej i wbrew pozorom nie jesteśmy w nich czynni, tylko całkiem bierni. 

Teatr już przegrał, bo sens wolnego uczestnictwa zostanie zaprzeczony w podfałszowanym odbiorze. Niemniej Rodrigo Garcia nie powinien nas martwić, ponieważ on potrafi przetworzyć swój lęk i bunt w przedstawienie. Bardziej ci, którzy tego nie potrafią i zostają właśnie z „kamiennym sercem”. Z tym jadowitym osadem muszą coś zrobić. Mechanika konfrontacji uruchamia namiętności ludzi nieświadomych, którzy wchodzą w spór na ślepo. On nie pobudza aktu wolnej woli, tylko grę niskich motywów.
Sceny Golgota Picnic to drobiazg przy obrażającym chrześcijaństwo treningu nienawiści, a także nieuczciwych strategii i cynizmu, któremu podani są wszyscy, na prawicy i na lewicy. Mechanizm obecnego konfliktu odbiera wolność, bo cokolwiek mówimy, zostaje spożytkowane przez niecywilizowaną siłę, nad którą nikt nie panuje. Prawa do osobnego zdania już więc zostaliśmy pozbawieni.
Politycy, którzy potrafią czytać wahania nastrojów, biorą je za przyzwolenie dla wyostrzenia języka. Kończyło się to w przeszłości zbiorowymi nieszczęściami. Ale cały ten proces zaczyna się w niekontrolowanych odruchach i mikroemocjach każdego z nas. Kultura i jej dwuznaczne funkcje wyposażają nas w retorykę, która pozwala tego momentu inicjacji zła nie zauważać.