Używamy Cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Dalesze korzystanie z tego serwisu oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Dowiedz się więcej o naszej polityce prywatności

Zamknij

08/06 - 28/06/2015

  • z cyklu: Balony z helem

    Ostatnie miesiące obrodziły w przykłady na to, że kończy się w polskich miastach jakiś okres utożsamiania partycypacji z konsultowaniem, czy jakąkolwiek inną werbalną formą dialogu. Bezwarunkowa miłość do rozmowy jako jedynej formy zaangażowania w wytwarzanie miasta nigdy nie była zresztą problemem samych mieszkańców. Zmiana polega raczej na tym, że celowo rezygnują z niej także miejscy aktywiści, stowarzyszenia czy fundacje, jakby trochę znudzone i zawiedzone rezultatami rozgadania, kończącego się zbyt części jedynie na słownym wyrażaniu opinii. W Warszawie, sympatycy „Otwartego Jazdowa” budują sobie z drewna altanę dla sąsiedzkich spotkań. W Katowicach, Fundacja Napraw Sobie Miasto urządza akcję „umyj sobie dworzec”. W Poznaniu, „Dzieci z Dworca Zło” organizują na nim brakującą poczekalnię i pomoc we wnoszeniu bagażu. Pracownicy Teatru Nowego sami sprzątają pobliski skwer. Skrzyknięci przez Wildecką Inicjatywę Lokalną mieszkańcy szorują napisy na klatkach i zbierają śmieci w swojej dzielnicy. Młodzi Jeżyczanie z pomocą animatorów z pracowni 21 na własną rękę odnawiają z kolei stary kiosk. Dwa ostatnie przedsięwzięcia powstawały przy udziale Generatora Malta, który pomagał także mieszkańcom w samodzielnym zakładaniu ogrodów. Rękami społeczników z Kolektywu Kąpielisko odżywa teren przy Arenie.

    O czym świadczy to dobrowolne skazanie na przymusowe roboty? Jeśli w każdym z nas drzemie mały harcerz, to dlaczego ujawnia się on akurat teraz, w takich ilościach? Czy to jakiś przegapiony przejaw wyczekiwanego społeczeństwa obywatelskiego, czyli z naszymi miastami jest aż tak dobrze? A może właśnie odwrotnie –jest z nimi aż tak źle, skoro to sami mieszkańcy muszą odcinać nielegalne reklamy czy sprzątać parki. Obserwujemy polskie narodziny romantycznego urbanizmu w wersji „zrób to sam”. Czy raczej nasza lokalna polityka zbyt często przypomina western, a miasta dziki zachód – skoro potrzeba nam obywateli-szeryfów, którzy przy społecznym aplauzie wkroczą tam, gdzie władza nie może, lub nie chce. O tym czy bardziej wypada nam trzymać kciuki i samemu zakasywać rękawy, czy raczej obgryzać paznokcie porozmawiamy podczas dyskusji, w której udział wezmą inicjatorzy i uczestnicy podobnych akcji, badacze aktywności społecznej, i przedstawiciele władz. Dyskusja będzie inna, niż zwykle. Toczyć się będzie w przestrzeniach, które niedawno zostały przekształcone rękami mieszkańców. Być może przy gadaniu będziemy zresztą robić coś jeszcze. Kto chce, na wszelki wypadek prócz długopisów może ze sobą zabrać zmiotki, bądź grabki. Czuwaj!

    prowadzenie: Maciej Frąckowiak

    goście: Agnieszka Chlebowska, prof. Rafał Drozdowski, Anna Gawrysiak-Knez, Jakub Głaz

    miejsce: kiosk przy skrzyżowaniu ulic Jackowskiego i Warzyniaka, Jeżyc